categories

czwartek, 29 sierpnia 2013

Co tak na prawdę zagraża naszemu pokoleniu - refleksje w oparciu o doświadczenia własne.

What really endangers my generation - reflections based on personal experience.

Krzyki się podniosły, że nas internet ogłupia, ale daj głupiemu piłkę, a i tak sobie może wydłubać oko.

I've read recently some opinions, that Internet stupefies us, but bonehead can pick his own eye even if you only gave him a ball. 

Kolaż własny.

Czy zagrożeniem dla mojego pokolenia jest internet, Facebook, Youtube? Ja się ich nie boję, jestem od nich totalnie uzależniona i nie szkodzi, bo je uwielbiam. Internet pozwala mi podróżować w miejsca, w które pewnie nigdy sama nie dotrę, Facebook kontaktować się z ludźmi, których poznałam na różnych etapach mojego życia i w minutę zaprosić kogo chcę na wspólne picie wódki, a na Youtubie znajduję wszystkie potrzebne instruktaże do rzeczy najróżniejszych.
Czyli, że dobrze.

Czasem tylko czuję, że nie wiem gdzie znika mi czas na pobycie samej ze sobą, posłuchanie muzyki bez rozpraszania się obrazem, przeczytania książki bez ciągłego odrywania się, bo zaplumkał telefon, albo ktoś coś powiedział. Ledwo pamiętam też jak potrafiłam przez parę godzin siedzieć w całkowitej ciszy nad zadaniami z matmy, bo nigdy do nauki nie służył mi hałas. Dlatego tak lubię góry, plażę. Z książką, słuchawkami, z wyciszonym telefonem (bo przecież nie bez).

Do matury z matematyki przygotowywałam się intensywnie, wręcz z pasją gimnastykowałam mózg na różnych zadaniach ładnych kilkanaście godzin tygodniowo. Do tego sporo lekcji francuskiego, trochę lektur i masa dodatkowych przedmiotów, które też jakoś szły. Mam niespełna 23 lata, a czuję, że okres największej sprawności intelektualnej mam już za sobą.
Gdy zaczęły się studia, mój mózg przeszedł w zupełnie inny tryb pracy. Matematyka idzie dużo wolniej, jeszcze trudniej mi się uczyć na pamięć - ale to akurat chyba dlatego, że lata praktyki pokazały, że jak czegoś nie załapię na logikę to i tak nie zapamiętam. Poprawiła się za to kreatywność, zdolność do przemierzania w głowie labiryntów, które wiążą się z projektowaniem. Nie potrzeba mi do tego ciszy, tylko czegoś co można nazwać natchnieniem. Czasem zastanawiam się, czy tak po prostu miało być, czy z tym moim nieokreślonym mózgiem znalazłam dla siebie idealny kierunek, który wymaga ode mnie tego, co zawsze wychodziło mi najlepiej - logicznego myślenia, a nie studiowania opasłych ksiąg. Choć żal mi matematyki, która szła mi zawsze nieźle, a teraz nie stronię od używania kalkulatora, to może tak to właśnie ma działać.

Tego akurat nie jestem pewna, ale czegoś innego owszem: organ nieużywany zanika. Nie trzeba szukać lekarstwa na raka, ani konstruować akceleratorów żeby używać mózgu. Wystarczy od czasu do czasu się wyciszyć, wyłączyć telewizor, iść na spacer, rozwiązać sudoku, ułożyć puzzle, poczytać książkę, włączyć muzykę z płyty, a nie z radia, gdzie raczą nas w większości reklamami środków na problemy ze swędzącym albo leniwym kroczem, raz na jakiś czas zastanowić się nad tym gdzie jestem i gdzie zmierzam, czy to, co robię jest dobre, cieszy mnie, nie krzywdzi innych, pogłaskać kota, zaśpiewać piosenkę, zadać komuś pytanie i (to ważne) wysłuchać odpowiedzi. Opcji jest mnóstwo, więc dlaczego nie wszyscy z nich korzystają?

Tak łatwo dziś zagłuszyć myśli, odciągnąć uwagę, spędzić czas bez żadnego wysiłku, ale i bez nudy.
A to tylko jedno z zagrożeń.

C.d.n.



Are Internet, Facebook, Youtube a danger to my generation? I'm not affraid of them, I'm addicted and I don't care, because I love them. Internet gives me a possibility to travel in places which I probably won't ever visit, Facebook keeps me in touch with all of the people that i know, so that I can invite whoever I like for vodka in no time and on Youtube I'm finding tutorials to everything.
I assume that's good.



I only sometimes don't know where the heck is my time to be on my own, to listen to some music without disturbing myself by a vision, to read a book without constantly breaking up because a phone just rang or someone said something. I hardly remember the times when i could study maths for hours in silence. That's why i like mountains, beach so much. With a book, earphones, muted phone (but never without).


To get my highshool certificate in maths, i was studying intensively, I was exercising my brain with passion for over a dozen hours per week. If you add to this many hours of french lessons and other subject - that's a brain efficiency on the highest level. Now I'm almost 23 and i feel like it's already behind me. 
When I've started college, my brain changed it's mode. Maths is harder for me now, I can't learn by heart anymore (it always was hopeless anyway). However my creativity increased, I acquired an ability to solve problems of projecting. I don't need silence to do this, just a brain wave. I don't know is it how it supposed to be, or did I just found a perfect field for my undetermined mind, where I can use logical thinking instead of swoting.








I'm not sure of this, but I'm sure of other thing: If you're not using an organ, it dissapears. You don't have to be a great scientist to use your brain. You only need to mute yourself, turn off the TV, go for a walk, work out a sudoku, do a puzzle, read a book, turn on a CD with good music, once in a while think about where you are, where are you heading, are you doing something good in life, isn't what you're doing hurting anyone and does it please you, to ask some questions and (wait for it!) get answers. There's a heap of possibilities, so why not everyone use them? 




It's so easy to drown out thoughts, pull out attention, spent time with no effort nor boredom. 
And that's only one of the dangers.

To be continued.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz